Szukaj
Close this search box.

Opieka po porodzie w szpitalu.

Od momentu potwierdzenia ciąży, kobieta oczekuje fachowej opieki ze strony personelu medycznego zarówno wobec siebie, jak i maluszka. Niestety zderzenie z rzeczywistością jest bardzo bolesne nie tylko dla podopiecznych, ale dla samych położnych. Jednym z największych problemów naszych czasów jest brak personelu pielęgniarskiego. Niedobory kadrowe widać nie tylko na sali porodowej, ale również poza szpitalem, gdzie młode mamy pozostawione są same sobie. Wyjaśnijmy, dlaczego tak się dzieje.

Położna, jako osoba samodzielna i odpowiednio wykwalifikowana, podejmuje działania nie tylko pielęgnacyjne, ale także informacyjne. W szpitalu i poza nim jest przede wszystkim nauczycielem – pokazuje, jak przygotować się do porodu, pomaga go przetrwać, a następnie tłumaczy, jak radzić sobie z wyzwaniami, które stawia przed kobietą wczesne macierzyństwo. Przekazanie takiej ilości informacji oraz nauka wykorzystania ich w praktyce wymaga dużego nakładu czasu. Niestety w Polsce potrzeby społeczeństwa zdecydowanie przewyższają możliwości położnych. Dlaczego? Bo jest nas po prostu za mało.

Trochę statystyk

Z raportu Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych z 2016 roku wynika, że położnych w Polsce
jest ok. 37 tysięcy, z czego 26 tys. pracuje w swoim zawodzie. Co roku ok. 5 tysięcy pielęgniarek
i położnych otrzymuje prawo wykonywania zawodu, ale zaledwie ⅓ decyduje się na wykonywanie go w naszym kraju. Mało tego: średnia wieku położnych w Polsce wynosi 49 lat, co oznacza, że w niedalekiej przyszłości większość odejdzie na emeryturę i nie ma kto ich zastąpić. Na 1 tysiąc mieszkańców przypada 1 położna (dla ścisłości – 1,34)! A środowisko? W podstawowej opiece zdrowotnej zatrudnionych jest zaledwie 23% całej populacji położnych. Dla wielu z nich to drugi etat.

Przyczyny małej liczby położnych w kraju

Zawód położnej wiąże się z ogromną odpowiedzialnością oraz stałym odświeżaniem swojej wiedzy i umiejętności. Wiele z nas zdecydowało się wyjechać za granicę i tam wykonywać ten zawód. To pokazuje, że położne nie chcą rezygnować ze swoich kwalifikacji, ale oczekują odpowiednich pieniędzy za ich wykorzystywanie. Niestety NFZ nie gwarantuje satysfakcjonującej pensji i położne radzą sobie, jak umieją: pracują na dwa, czasem trzy etaty, przechodzą na umowy cywilno-prawne (tzw. kontrakty) lub otwierają własne poradnie. Choć kontrakty dają możliwość większego zarobku, to położne pracują wówczas po 180-200 godzin miesięcznie. Ciężko nie odczuwać zmęczenia.

Dlaczego świeżo upieczone mamy nie mogą liczyć na pomoc w szpitalu?

Pierwszą rzeczą, jaką robi 2-osobowy zespół rozpoczynając dyżur dzienny jest wysłuchanie raportu zmiany nocnej. Położne zdają relację, z jakimi pacjentkami mają do czynienia, czy wystąpiły jakieś komplikacje po porodzie u mam, jak kobiety radzą sobie z karmieniem, czy któraś z nich wymaga większego zainteresowania w zakresie karmienia piersią.

Na oddziale jest ok. 25 kobiet, każda z maleństwem przy łóżku. Do każdej trzeba zajrzeć i sprawdzić, czy wymaga wsparcia w opiece nad dzieckiem lub ma wątpliwości co do swojego stanu, codziennie rano trzeba wjechać do sal z wagą, każdego malucha należy zważyć, sprawdzić temperaturę i ewentualne odparzenia, nauczyć mamę pielęgnacji oczu i uszu, odpowiedzieć na wszystkie jej pytania, a także pomóc wykąpać, jeśli kobieta sobie tego życzy.

Jeśli wszystko jest w porządku to świetnie, ale wystarczy jedno dziecko, którego stan budzi niepokój i zaczynają się schody. Trzeba dzwonić do lekarza i prosić, by w wolnej chwili przyszedł na oddział jednocześnie uspokajając mamę, że zrobimy wszystko, żeby dziecko było zdrowe.

Po przejściu całego oddziału należy umyć i zdezynfekować wagę, uprzątnąć wózek i przygotować się na przyjście lekarzy. Często bywa tak, że przez oddział musimy przejść dwukrotnie, z położnikami i neonatologami, otrzymując zlecenia dla każdej mamy z dzieckiem.

Później następuje planowanie wykonania wszystkich zleceń. W międzyczasie podaż leków – nie można popełnić żadnego błędu. Potem trzeba przygotować mamy, które wychodzą tego dnia do domu, przygotować wypis pielęgniarski, porozmawiać z paniami i dać im ostanie wskazówki.

Maluszek musi mieć zrobione badania przesiewowe, wymagające pobrania krwi i badania słuchu. Kiedy już zwolnią się łóżka, trzeba przyjąć na oddział kolejne panie po porodzie z dziećmi. Jeśli urodziły drogą cięcia cesarskiego konieczne jest monitorowanie stanu co 15 minut, pilnowanie i zmiana kroplówek, sprawdzanie krwawienia i uczucia bólu, przystawienie dziecka do piersi lub podjęcie próby ściągnięcia mleka, jeśli maluszek leży na oddziale noworodkowym.

W odpowiednim momencie musimy pomóc pacjentkom uruchomić się po operacji. Nie można zapomnieć o całej papierologii – wszystko musi zostać udokumentowane i poukładane.

Na dyżurze są 2 położne, a na jedną przypada ok. 15 pacjentów. Może nie jest po porażająca liczba, jednak nawał obowiązków czasem przytłacza i rozmowa z podopieczną, tak jej potrzebna, zostaje zepchnięta na dalszy plan.

Dodajmy jeszcze, że praca położnej obejmuje również godziny nocne. Organizm odczuwa brak snu w nocy, co przekłada się na stan zdrowia wielu pracowników ochrony zdrowia. Często dochodzi do sytuacji, gdzie po 4-5 latach położne mają dość i pojawia się wypalenie zawodowe.

Możliwości rozwoju polskiej położnej

Średni wiek położnej daje do myślenia. W ostatnich dziesięcioleciach medycyna poszła na tyle do przodu, że często nie dowierzamy, czego uczono osoby w wieku naszych babć. Zwłaszcza w położnictwie, gdzie istnieje wiele zabobonów, niektóre starsze położne nadal w nie wierzą. Coś, co w latach 80-tych było codziennie praktykowane, obecnie stało się zakazane i całkowicie niezgodne z aktualną wiedzą.

Dlatego tak bardzo istotne jest odświeżanie wiedzy zdobytej podczas studiów. Niestety często spotykamy się z sytuacją, w której starsza położna mówi zupełnie coś innego niż młodsza koleżanka. Możemy odnieść wrażenie, że ktoś jest niedouczony, ale najczęściej winę ponosi nieznajomość najnowszych wytycznych. Starsze położne, bardziej doświadczone, mogą wiele nauczyć, ale jeśli są wypalone zawodowo i nie widzą sensu stałego rozwoju to niejednokrotnie bardziej szkodzą niż pomagają, zwłaszcza podopiecznym. Niewiele szpitali zwraca na to uwagę. Istnieje możliwość wysłania personelu na kursy dokształcające, konferencje i szkolenia, ale w większości położna musi wyłożyć na to pieniądze z własnej kieszeni. To bardzo frustrujące, bo wiele z nas chciałoby się kształcić, ale nie ma z czego.

Sytuacja w szpitalach nie jest za wesoła. Niestety nie widać również szansy na jej poprawę. Uzdrowienie ochrony zdrowia wymaga nowego systemu, docenienia pracy położnych i wsparcia młodych ludzi, którzy chcieliby czerpać satysfakcję z tego pięknego zawodu nie martwiąc się o pieniądze. Brak personelu przekłada się w największej mierze na niedostatek czasu dla podopiecznych, które w pierwszych dniach po porodzie wymagają opieki. Każda mama zasługuje na to, by poświęcono jej czas na wytłumaczenie pewnych kwestii, odpowiednie przygotowanie do samodzielnej opieki nad dzieckiem w domu i utwierdzenie w przekonaniu, że macierzyństwo jej nie przerośnie. Niestety to największe marzenie położnych, które obecnie nie widzą szans na jego realizację w najbliższych latach ze względu na ich niewielką liczbę.

Autor: Aleksandra Leśniewska

Potrzebujesz opieki położnej po porodzie? Certyfikowanego Doradcy Laktacyjnego? Pamiętaj, że nasze położne pracują na terenie Trójmiasta, ale także online. Możesz skonsultować się z nami na konsultacji online nie wychodząc z domu!

może Cię również zainteresować

Zamierzasz nas opuścić tak szybko?

Zostaw nam swój adres mailowy, a może wkrótce otrzymasz jakiś specjalny, dedykowany kod zniżkowy tylko dla Ciebie ?